Szukam kogoś, kogoś na stałe, na długą drogę w dal, szukam kogoś na życie całe, na wspólny śmiech i żal. Niech by miał choć parę groszy i w oczach ciepła dość, i niech by nie był wśród ludzi najgorszy, i niech by mnie kochał, kochał, jak ja jego. Ech, czy znajdę takiego, kogoś własnego? Czy znajdę takiego, kogoś na Szukam kogoś kto chciałby ze mną po prostu popisać bez wchodzenia w relację tatuś-córeczka. Chciałabym najzwyczajniej kogoś poznać aby czuć się tu bardziej komfortowo. najlepiej do 23 lat i płeć nie ma znaczenia 3 #szukam Hejka! Przykładowe opisy na Tindera/Badoo: Jestem aktywna, nie lubię siedzieć w domu. Wolny czas spędzam w klubach (także fitness). Szukam kogoś z kim można sensownie pogadać i spędzić czas. Jednorazowe spotkania mnie nie interesują. Jestem tu z czystej ciekawości. Szukam kogoś z kim czasem się spotkam, ale bez zobowiązań i deklaracji. Cały czas być sobą, ważyć każde słowo. I tak jak rzeka. Płynąć na przód i nie czekać. Starać się uwierzyć w to, że trzeba, przeżyć. Gdy się jest dla kogoś słońcem, wiatrem, wodą. Teraz musisz, Mała, unieść jeszcze więcej. Czyjeś strzępy świata musisz wziąć na ręce. Stałaś się dla kogoś szaro-złotą drogą. Tekst piosenki: Gdybym miał kogoś, kto by mi zapełnił. Te chwile puste, jak morza bezkresy. Kto by tę jasność nieskończoną ściemnił. Którą mi w duszę jadem wszczepił przesyt. Kto by mnie ściągnął w życie z zapomnienia. Kto by mnie z ziemią związał byle więzem. Szczęścia czy smutku – rozkoszy – cierpienia –. Szukam kogoś kto umie pisać teksty do piosenek? 2012-08-23 12:51:27; Teksty na zjechanie kogoś.. znacie? 2011-03-12 17:00:56; Szukam osoby która pisze teksty piosenek.? 2012-02-18 21:01:12; Znacie jakieś teksty besztające kogoś? 2010-12-17 21:15:37; Znacie jakięś teksty by kogoś zgasić 2012-02-28 19:52:22; Szukam kogoś do popisania wkAASmX. szukam kogoś na stałe * Szukam kogoś Z cyklu „Rozważania po północy” * Czasami zdarza mi się zamyślić 😉 Wtedy moje refleksje zamieszczam w tym dziale. Uwielbiam takie moje refleksyjne wieczory gdy zapalam w ciemnym pokoju świecę i w tle leci przyciszona muzyka. Czasami siedzę tak do północy. Myślę, że to fantastyczny sposób na wyciszenie w tym zaganianym świecie. Spróbuj… może i Ty odnajdziesz siebie w ten sposób. Nikogo nie ma w pokoju tylko Ty i Twoje myśli swobodnie płynące przez głowę, w tle cicha muzyka i płomień świecy na stole… W tym wpisie przytaczam fragment tekstu piosenki „Weselne dzieci” lub „Szukam kogoś na stałe” słowa Agnieszka Osiecka * „… Szukam kogoś, kogoś na stałe,na długą drogę w dal,szukam kogoś na życie całe,na wspólny śmiech i miał choć parę groszyi w oczach ciepła dość,i niechby nie był wśród ludzi najgorszy,i niechby mnie kochał, kochał jak ja czy znajdę takiego, kogoś własnego? Czy znajdę takiego kogoś na stałe? Komu rodzić mam weselne dzieci,gdy nadejdzie czas?Kto jest tak samo sam na świecie?Kto jest tak samo sam?Komu mam dać nadzieję,a zabrać noce i świąteczne dni?Przy kim się postarzejęi przed kim nigdy mi nie będzie wstyd?…” * Lubię słowa tej piosenki. To taka esencja tego co najistotniejsze w związku. Pamiętam jak słuchałam tego utworu w wykonaniu Krystyny Jandy i myślałam sobie, że przecież gdzieś ON musi być. Ten wartościowy, wymarzony, przed którym nie będę musiała nikogo udawać. Mężczyzna przy którym „się postarzeję i (…) nigdy mi nie będzie wstyd” Dzisiaj po latach na życie patrzę już trochę w inny sposób a jednak nadal uważam, że to co najistotniejsze w życiu to bliska osoba u boku. Twierdzę tak ponieważ żadne inne wartości nie są wstanie zapełnić pustki w sercu. Wcześniej czy później osamotnienie zaczyna coraz bardziej dokuczać. Dzieje się tak dlatego, że samotność jest po prostu bardzo smutna. Myślę, że najtrudniejsze jest poczucie, że nie ma obok nas bliskiej osoby z którą można dzielić się wspólnymi radościami i smutkami. Jak mówią słowa piosenki brakuje kogoś „na wspólny śmiech i żal”. Przy tym brakuje kogoś z kim moglibyśmy realizować wspólne cele. Partner na stałe Jakże ważna jest stabilność emocjonalna. Przekonanie, że jest się kochanym. Co więcej, że jest się dla kogoś wyjątkowym i najważniejszym. Ponadto świadomość, że idziemy przez życie razem z kimś kto wesprze nas w trudnych sytuacjach życiowych i jest z nami na stałe. * Utwór ten pięknie zaśpiewała również Urszula Sipińska. Co ciekawe słowa piosenki występują pod dwoma tytułami. Przykładowo Urszula Sipińska zaśpiewała to jako ” Weselne dzieci” a Krystyna Janda jako „Szukam kogoś na stałe”. Ponadto ekspresja z jaką zaśpiewany został ten utwór jest zupełnie inna w każdym z tych wykonań. Zarówno jedna jak i druga w pełni odzwierciedla wartość słów zawartych w tym utworze. A może Ty inaczej interpretujesz słowa tej piosenki? Napisz co na ten temat myślisz ponieważ jesteśmy ciekawi Twojego spojrzenia na świat. Co sądzisz na temat zamieszczonego tu tekstu? Może coś więcej dla Ciebie znaczy bo na przykład jakoś Ci się kojarzy z jakimś ważnym wydarzeniem w Twoim życiu. Czekamy na Twój komentarz napisz do nas: singlomania@ PRZECZYTAJ TAKŻE: Człowiek to brzmi dumnie. Klatkę masz w sercu [czytaj] Szukaj mnie. Cierpliwie dzień po dniu [czytaj] Mych łez, mych łez ja się nie wstydzę [czytaj] Na, na, na, na…Lody wanilią pachną,A w pustym porcie słychać rzeki szum,Kina są jak pałace,Gołębie płyną aż do nieba bram,Bolą mnie te niedziele,Gdy idę sama przez odświętny tłum,Idę i szukam kogoś,Kto tu wśród ludzi jest tak samo samSzukam kogoś, kogoś na stałe,Na długą drogę w dal,Szukam kogoś na życie całe,Na wspólny śmiech i żalNiechby miał choć parę groszyI w oczach ciepła dość,I niechby nie był wśród ludzi najgorszy,I niechby mnie kochał, kochał jak ja jegoEch, czy znajdę takiego, kogoś na stałe?Komu urodzić mam weselne dzieci,Gdy nadejdzie czas?Kto jest tak samo sam na świecie?Kto jest tak samo sam?Komu mam dać nadzieję,A zabrać noce i świąteczne dni?Przy kim się postarzejęI przed kim nigdy mi nie będzie wstyd?Szukam kogoś, kogoś na stałe,Na długą drogę w dal,Szukam kogoś na życie całe,Na wspólny śmiech i żalNiechby miał choć parę groszyI w oczach ciepła dość,I niechby nie był wśród ludzi najgorszy,I niechby mnie kochał, kochał, jak ja jegoEch, czy znajdę takiego, kogoś własnego?Czy znajdę takiego, kogoś na stałe? Ech…Na, na, na numer podkładu: 3503 Urszula Sipińska OpisIrena Jarocka i Urszula Sipińska, to piosenkarki, które mają w swoim repertuarze sporo piosenek bardzo podobnych klimatem. Często słuchacze je mylą ze sobą. Proponujemy tutaj popularną piosenkę U. Sipińskiej WESELNE DZIECI, albo "Szukam kogoś, kogoś na stałe" - jak opisują niektórzy. Zapraszamy do tańca: "Komu urodzić mam weselne dzieci, gdy nadejdzie czas? Kto jest tak samo sam na świecie? Kto jest tak samo sam? Komu mam dać nadzieję, a zabrać noce i świąteczne dni? Przy kim się postarzeję i przed kim nigdy mi nie będzie wstyd?" Fragment tekstu:WESELNE DZIECI - Urszula Sipińska (Muz.: Katarzyna Gaertner, sł. Agnieszka Osiecka) Lody wanilią pachną, a w pustym porcie słychać rzeki szum, kina są jak pałace, gołębie płyną aż do nieba bram, bolą mnie te niedziele, gdy idę sama przez odświętny tłum, idę i szukam kogoś, kto tu - wśród ludzi jest tak samo sam. Szukam kogoś, kogoś na stałe, na długą drogę w dal, szukam kogoś na życie całe, na wspólny śmiech i żal. Niech by miał choć parę gr... @dyniel: moze i racja :) @sierzchula: Poszukam u Ciebie, a tu powiem o co mi chodzi. Chcę kupić auto od gościa w Belgi i zarejestrować na siebie. Nie mam tam mieszkania, ale często jestem po hotelach w Belgi i Holandii czy na statkach w portach/stoczniach, bo jestem marynarzem. Nie chcę go rejestrować w Polsce, gdzie też mieszkam, bo musiałbym zapłacić 50k zł podatku akcyzowego. Także jak to zrobić najlepiej. „Agnieszko, dlaczego nie tańczysz? – przysiadam się zdyszana na szkolnej zabawie do dziewczynki z warkoczem zwisającym smutno jak ucho spaniela. Milczy. – Chodź – odciąga mnie jakieś chude straszydełko. – Nie zadawaj się z nią, ona ma w domu biały telefon. – No to co? – To straszna burżujka, wróg klasowy. – Odczep się. Agnieszko, chodź, zatańcz ze mną. – Dlaczego się ze mnie wyśmiewasz? – Agnieszka marszczy wąski chudy nosek i za nic nie chce się rozpłakać. Na próżno. Za chwilę płaczemy obie. – Nie wyśmiewam się, słowo honoru! – Wszyscy się ze mnie śmieją. Poprosiłam Jasia do białego tanga i też mi odmówił – płacze zrozpaczony spaniel. – Jasio to okropna pokraka! – No właśnie, i też mi odmówił”, tak wspomina Agnieszkę Olga Lipińska w opublikowanym dwa miesiące po śmierci poetki felietonie w miesięczniku „Twój Styl”. Warszawskie dziewczyny od rana na szpilkach Olga Lipińska, choć jest bardzo zajęta, bo właśnie przygotowuje spektakl dla Teatru Żydowskiego z piosenkami Jerzego Jurandota, umawia się ze mną na spotkanie. Podejmuje pyszną, aromatyczną herbatą. Na stole leżą rozrzucone notatki i zdjęcia – reżyserka pracuje właśnie nad książką o początkach Telewizji Polskiej i jej znaczeniu dla kultury. W tym twórczym bałaganie rozmawiamy o Agnieszce Osieckiej. Rozmowa o przyjaciółce z dzieciństwa mogłaby nie mieć końca. Wracają coraz to nowe wspomnienia sprzed lat. Są jednak tematy tabu, których wolałaby nie poruszać, a na pewno nie publikować. Najchętniej mówi o dzieciństwie i młodości – bo wtedy poznała Agnieszkę. Ich przyjaźń trwała więc niemal całe życie. Olga Lipińska przyznaje, że właśnie za bezgraniczną szczerość, z jaką przyszła poetka opowiedziała jej o odrzuceniu przez chłopaka na szkolnym balu, pokochała Agnieszkę. Wielką, bezwarunkową miłością 12-latki. Ta szkolna zabawa zbliżyła dwie dziewczynki, które los umieścił w jednej szkole – niewielkim liceum żeńskim im. Marii Skłodowskiej-Curie na Saskiej Kępie, na rogu Obrońców i Poselskiej. Choć były w różnych klasach, od razu się polubiły. Dużo czasu spędzały razem. Przyjaźń dziewczynek zacieśniała radość, że obie mamy – Olgi i Agnieszki – miały na imię Maria. W tym wieku był to dość mocny argument spajający więź. Po lekcjach wychodziły razem ze szkoły i z ciężkimi teczkami w rękach snuły się po Francuskiej, powierzając sobie najważniejsze tajemnice. Czasem przez most Poniatowskiego szły do miasta, nieustannie rozmawiając o wszystkim. Lubiły przesiadywać w Klubie Międzynarodowej Prasy i Książki przy Nowym Świecie. Wiele je łączyło: obie pochłaniały książki, obie były ciekawe świata. Poza tym w szkole różniło je wszystko – Agnieszka była typem sportowym. Przez lata grała w siatkówkę, trenowała w sekcji pływackiej. Śmiała się z Olgi, że pływa jak tancerka – zgrabnie, ale nie przemieszcza się do przodu. Olga nie znosiła pozowania i oglądania amatorskich zdjęć, które Agnieszka robiła „w każdym miejscu i o każdej dobie”. Różnił je również sposób ubierania się. Agnieszka nosiła granatowy schludny fartuszek, Olga w ubieraniu miała więcej fantazji. Agnieszka w „Dziennikach” napisała o koleżance, że nosiła rozchełstany fartuch narzucony na kreacje z baskinką. Bo rzeczywiście, Olga Lipińska już w młodości była dziewczyną z fantazją i stylem. Opowiada mi, że do „Skłodowskiej” chodziły ładne dziewczyny. Jak wychodziły ze szkoły, chłopcy z sąsiedniego męskiego liceum im. Mickiewicza przychodzili, żeby je zaczepiać. Agnieszka wówczas zawsze trzymała się z boku. Dopiero po latach mężczyźni tracili dla niej głowy. Agnieszka nigdy, nawet później, jako dorosła, nie zwracała uwagi na modę i na to, jak się ubiera. Chociaż kiedyś, jak Olga Lipińska kupiła sobie czerwone buty, Agnieszka natychmiast zapragnęła „się ubrać”. Postanowiła, że również musi kupić sobie takie same czerwone buty i koniecznie kapelusz. Poetka całe życie miała zresztą słabość do kapeluszy. (…) Że każdy z nas ma własny los, oddzielny plan Autorka 2 tys. tekstów piosenek nie była muzykalna, zupełnie nie umiała śpiewać. Olga Lipińska pamięta, jak przez telefon śpiewała piosenkę do muzyki, którą napisał Adam Sławiński do programu „Listy Śpiewające”. To kompozytor trudny, jego melodie wymagają dobrego głosu i wielkiej muzykalności, więc Agnieszce zaśpiewanie „Na całych jeziorach ty…” z pewnością nie mogło się udać. Ale tekst napisała zachwycający. (…) Na początku lat 60. obie pracowały w telewizji przy cyklicznym programie „Listy Śpiewające” – Agnieszka pisała teksty, Olga reżyserowała. Agnieszka wprawdzie nie umiała śpiewać, ale czuła frazę muzyczną i doskonale wpasowywała się w nią z tekstem. Pracując nad „Listami Śpiewającymi”, artystki często się spierały. Agnieszka pisała teksty w poważno-sentymentalnym tonie. Reżyserka nie znosiła tego, wolała dystans i wszystko obracała w żart. Kiedy poetka pisała np.: „Krysia przywiązała się do listonosza”, reżyserka ustawiała scenkę tak, że Krysia obracała się i na długiej linie dosłownie przywiązywała się do listonosza. Agnieszka podobno dostawała wtedy szału, twierdziła, że koleżanka próbuje ją ośmieszyć. Olga Lipińska wspomina tę współpracę w felietonie w „Twoim Stylu”: „Nie i nie! – upieram się – piosenka jest za długa, trzeba skrócić. – Nigdy! – pieni się Agnieszka. – Albo cała, albo ja nie chcę, nie chcę! – Tupie nogą, normalnie tupie jak mała dziewczynka. I ja, druga upiorna dziewczynka, też tupię i stawiam na swoim, czyli na niczyim, bo piosenka nie pójdzie w programie, w ogóle nie będzie programu. No. Redaktor, nadredaktor i szef główny chcą mieć program, więc dzwonią, godzą, obiecują lizaki. Nie! – Albo ona, albo ja – stawia twardo sprawę Agnieszka. Wtedy wygrała ona, a ja przysięgłam sobie, że nigdy więcej nie chcę jej widzieć. Program zrobił ktoś inny”. Te „Listy” zresztą na długi czas poróżniły obie panie. Według Olgi Lipińskiej ta wrażliwa i delikatna poetessa była mocno stąpającą po ziemi kobietą. Przynajmniej jeśli chodzi o sprawy zawodowe. Można powiedzieć, że były dwie Agnieszki. Jedna poetka cyganka, a druga – osoba szalenie konkretna, dbająca o swoją własność – zarówno intelektualną, jak i materialną. Nie było z nią żartów na ten temat. Eteryczna Agnieszka była bardzo zdecydowana, uparta i konkretna w sprawach zawodowych. Zawsze powtarzała, że trzeba mieć pieniądze i pilnować swego. Skąd się to w niej wzięło? Może stąd, że ojciec dość wcześnie opuścił rodzinę dla innej kobiety i w domu się nie przelewało. Kiedy ojciec wyprowadził się z domu, Agnieszka była jeszcze w szkole i bardzo wstydziła się odejścia ojca przed koleżankami. Ale już jako dorosła kobieta wybaczyła mu. Bardzo przeżyła jego śmierć. Ojciec był dla niej kimś ważnym. Był muzykiem i Agnieszka, mimo że nie była zbyt muzykalna, być może dlatego pisała piosenki, żeby być bliżej niego. Olga Lipińska uważa, że odejście ojca, a także fakt, że w liceum Agnieszka nie miała specjalnego powodzenia u chłopców, mogły mieć wpływ na jej późniejsze relacje z mężczyznami. Ja lubię panów, no trudno, cóż Olga Lipińska znała wszystkie miłości Agnieszki, była świadkiem niejednej fascynacji i niejednego dramatu. Nie potrafi powiedzieć, dlaczego z żadnym z mężczyzn, których poetka spotkała na swojej drodze, nie zbudowała trwałego, długoletniego związku. „Talent, sława, sukcesy, wspaniali mężczyźni. Chyba zbyt wspaniali, bo przy żadnym nie zatrzymuje się na dłużej. Może ma za dobry gust, żeby zbyt serio traktować kiczowatą sztukę miłości. Może za wszelką cenę chce uniknąć upokorzeń, pamiętając nieudane tańce z Jasiem pokraką? Może. Jednak ciągle próbuje”, pisze Olga Lipińska w felietonie do „Twojego Stylu”. Na chwilę pojawia się nawet nadzieja, że zbuduje coś stabilnego, że wreszcie dotarła do właściwego portu. „Chyba będę miała dziecko – rzuciła niedbale na wspólnym spacerze w mazurskim lesie. – Myślisz, że będzie lepiej? – Nie wiem, mam już 36 lat. Potem je urodziła. Córeczkę, której przygląda się do dziś ze zdumieniem. – Bałaś się? – pytam jak kuma kumę. – Nie, i wcale mnie nie bolało, tylko się napracowałam, a potem zjadłam kawał ciasta. Śmiejemy się, córeczka krzywi pyszczek i jest jakoś przez moment szczęśliwie”, dalej wspomina Olga Lipińska w felietonie. Szybko jednak okazało się, że związek, który miał być bezpiecznym portem, schronieniem przed sztormem, okazał się burzą w porcie. Zresztą także potem nie zakotwiczyła przy nikim na dłużej. Lipińska tłumaczy to tym, że w Agnieszce nie było po prostu pragnienia posiadania domu. Dobrze jej było w pokoju, który w dzieciństwie urządził jej ojciec. Mieszkała w nim do ostatnich dni. I do śmierci niczego w nim nie zmieniła. Olga Lipińska swój felieton, napisany po śmierci przyjaciółki, kończy smutną refleksją: „Nie wiedziałam, że nasz mazurski spacer do sosny Gałczyńskiego i z powrotem będzie ostatni”. Fragmenty książki Beaty Biały Osiecka. Tego o mnie nie wiecie, Warszawa 2020 Podobne wpisy

szukam kogoś kogoś na stałe tekst